poniedziałek, 3 września 2018

Łoś

Pewnego wieczoru mąż późno wracał do domu. Na ogół nie jeździ zbyt szybko, ale tym razem jechał jeszcze wolniej niż zwykle. Gdy samochód wchodził w zakręt na drogę wkroczył łoś z imponująco dużym porożem. Mąż nie miał wątpliwości, że nie uda mu się wyhamować i uderzy w zwierzę, które mimo klaksonu nie ruszyło się ani o milimetr.

Mając świadomość nieuchronności wypadku mąż próbował schować się na ile to możliwe. W ostatniej chwili łoś zszedł z drogi i mąż mógł bezpiecznie go minąć.

Gdy po powrocie do domu mąż mi o tym opowiadał i zapytałam o godzinę okazało się, że jakiś czas przed tym w domu z dziećmi modliłam się do naszych aniołów stróżów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz